Nieustanny rozwój centrum nurkowego Black Angel Divers zaowocował zdecydowanym zwiększeniem możliwości transportowo-bagażowych. Na wyposażeniu znalazł się nowy członek załogi: BAD Mobil. Wreszcie mogliśmy przestać się martwić o miejsce i swobodnie zapakować absolutnie wszystkie zabawki jakie tylko mamy. Trochę miejsca oczywiście zostało, co skrzętnie wykorzystaliśmy przy powrocie. O tym jednak trochę później.
Na zdjęciu tylko część tego, co zabraliśmy ze sobą.
W toku planowania niestety wypadło dwóch stałych członków składu. Michał i Bartek z przyczyn zawodowo-zdrowotnych musieli tym razem odpuścić. Mam nadzieje, ze to tylko chwilowa przerwa i będziemy kontynuować nasze plany jaskiniowe w przyszłym sezonie. To pierwszy raz kiedy nasza paczka nie pojechała nurkować na jaskinie w najbardziej doświadczonym składzie.
Tym razem na miejscu stawili się Kasia z Wojtkiem, nasze świeżaki jaskiniowe, Tomek oraz z Holandii wpadł Robert z Danielem.
W przeciwieństwie do poprzedniego wyjazdu, trasa przebiegła nadzwyczaj gładko. Nowy środek transportu umożliwił płynną jazdę. Rotacyjny system zmian z możliwością drzemki na tylnej kanapie okazał się wyjątkowo komfortowy. Na miejsce dotarliśmy po około 17 godzinach jazdy, co jest nadzwyczaj dobrym wynikiem. Obyło się bez większych korków.
Naszą baza wypadową był ponad 150 letni dom w miejscowości Padirac. Oczywiście nie mogło zabraknąć basenu, z którego część ekipy skrzętnie korzystała. Praktycznie do ostatniego dnia udało nam się utrzymać wszystkie muchy na zewnątrz budynku. Była to zmora poprzedniego wyjazdu. Jedyne czego brakowało to prawdziwego kominka, w którym wieczorem mógłby buzować ogień.
Po drodze do wszystkich spotów nurkowych mieliśmy sprężarkownie w Gramat pod wodza Oliviera. Lokalizacje uważam więc za bardzo dobrą.
Jesień to najlepszy okres na wyprawę jaskiniową do Francji w rejon Lot. Niski stan wody, małe opady i odpowiednia temperatura sprawiają, że nurkowanie jest bardzo przyjemne. Dzięki temu możesz być parktycznie pewnym dobrych warunków pod wodą. Wspomniany niski stan wody ma jednak jedną istotną wadę. Warunki w jaskiniach typu Trou Madame czy Font Del Truffe sa bardzo trudne – wymagane jest noszenia sprzętu w mało komfortowych warunkach. Postanowiliśmy się więc skupić na dużych jaskiniach backmountowych. Zbieranie kolejnych szlifów było dla nas ważniejsze niż katorżnicza walka ze sprzętem i warunkami.
Podsumowując, warunki pod wodą były prawie idealne, co wywoływało niezmienny uśmiech na naszej twarzy. Może jednak opowiem po kolei.
Otwarcie i zamknięcie wyjazdu tradycyjnie odbyło się w tej ogromnej i pięknej jaskini. Całkowity brak prądu powodował, że pierwsze 300m było lekko mgliste. Jak to określił Olivier na słynnej tablicy w Oli’s Air: „milky”.
Nowy parking otwarty w tamtym roku mieści spora liczbę samochodów. Panował więc mały tłok przy wejściu do rzeki. Podziwiać za to można było wszelkiej maści odmiany sprzętu, zarówno OC, CCR, PSCR jak i spora liczbę skuterów.
Warunki za szaftem były idealne. Widoczność była praktycznie niczym nieograniczona. Udało nam się zrobić kilka fajnych ujęć, które możesz zobaczyć na filmie. Musze przyznać, że jeszcze nie widziałem tutaj tak dobrej wizury. Zdecydowanie to był numer jeden tego wyjazdu.
W Ressel zrealizowaliśmy przez kolejne sezony kilka fajnych nurkowań. Pomimo tego niezmiennie lubię tu wracać i za każdym razem odkrywam coś nowego.
Po 2 latach jaskinia została ponownie otwarta dla nurków. Pojawiły się też wygodne i szerokie schody. Nowa obudowa studni i barierki znacząco wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu. Brak kultowej drabinki był małym rozczarowaniem, jednak wygoda korzystania z nowego zejścia jest bezsprzeczna. Dobrze było wrócić znowu do tej jaskini i zanurkować tutaj po małej przerwie.
Największym problemem jest mały parking, a właściwie droga dojazdowa do pola, która może pomieścić raptem 4-5 samochody. To nie jest dużo w wysokim sezonie, który wypada właśnie jesienią. Zostawiając samochód w tym miejscu musisz pamiętać aby pozostawić przejazd dla właściciela pola. Polecam wizytę z samego rana celem zajęcia pole position pod jaskinią.
Spokojny nurek zaowocował osiągnięciem odległości 700m od otworu wejściowego. Im dalej wgłąb tym widoczność była lepsza. Na pewno mój apetyt nie został odpowiednio nasycony.
Podobnie jak pod Ressel spotkaliśmy ekipę z Polski. Serdecznie pozdrawiam.
Do wizyty w tym miejscu skłoniła nas informacja o niespotykanej widoczności, sięgającej 5-8m. Przynajmniej tak głosiła wyrocznia w Gramat. Na poprzedniej wyprawie widoczność nie przekraczała 2m. Dodatkowo czerwony odcień mlecznej zawiesiny był naprawdę psychodeliczny. Możesz sprawdzić jak wyglądało to na jednym z ujęć z zeszłego roku: Francja cave diving 2018 – relacja z wyprawy
Postanowiliśmy sprawdzić jak będzie tym razem. Warto było przepłynąć rzekę wpław z całym wyposażeniem. Dzięki świetnej widoczności odkryłem zupełnie nowe miejsce. Czułem się jakbym tu nurkował pierwszy raz. W trzy osobowym zespole udało nam się dotrzeć do końca jaskini. Liczy ona około 380m.
Lekką nutkę zazdrości wzbudzili „skuterowcy”, dla których przeprawa przez rzekę Lot była prawdziwą bułką z masłem i zajęła parę chwil.
Le Cunhac była tym razem warta włożonego wysiłku. Jeśli wizura pozwoli na pewno tu wrócimy.
Ta miejscówka to był prawdziwy test dla BAD Mobil’a. Dojazd jest bardzo trudny dla tak dużego auta. Stromy, śliski teren, wąska i dziurawa droga powoduje dreszczyk adrenaliny u kierowcy. Dzielna maszyna spisała się jednak wyśmienicie i dotarliśmy praktycznie pod samo wejście bez żadnych problemów.
Restrykcja, która znajduje się zaraz na początku pokonaliśmy bez problemów. Wojtek w swoich 18 zrobił tak szerokie przejście, że 2 nurków mogłoby jednocześnie spokojnie przecisnąć się przez powstały otwór. Na spongu znajdują się małe kamyczki więc przekopanie przejścia jest tylko kwestią czasu.
Widoczność pod woda była naprawdę niezła. Udało się też zrobić kilka fajnych ujęć. Jaskinia jest bardzo wdzięczna do fotografii. Żółto-zielony kolor stanowi ciekawe tło dla nurków. Należy jednak pamiętać, aby robić zdjęcia w trakcie penetracji, gdyż na powrocie podniesione osady pogarszają znacznie warunki.
Po około 300 m dotarliśmy do suchej części gdzie urządziliśmy piknik. Na stole królowało ptasie mleczko i czekolada. Dokładnie zwiedziliśmy cały 800m pasaż. Skała jest mocno spękana co zapewnia dopływ świeżego powietrza. Może nocka w jaskini w przyszłym roku?
Po godzinie podjęliśmy decyzje o powrocie. Zbadanie kolejnych syfonów zostawiamy na następną wyprawę.
Zerowa widoczność podczas drogi do wyjścia, to coś co czeka każdego nurka wracającego z suchej części. Na szczęście to raptem około 30m. Takie warunki nie stanowią żadnego problemu dla dobrze wyszkolonego teamu. Niestety port kopułowy od kamery nadaje się po całej akcji do wyrzucenia, zaliczył kilka grubych rys.
W okresie naszego pobytu trwał wielki projekt mapowania tej jaskini pod nazwa The hidden river project. Część nurków transportowała zapasy dla osób eksplorujących suchą część. Przygotowanie i logistyka tego wydarzenia naprawdę robi wrażenie. Więcej o projekcie możecie poczytać w linku powyżej.
Mała sesja zdjęciowa przed wejściem do wody i mogliśmy oddać się temu po co przyjechaliśmy do Francji. Tym razem udało mi się osiągnąć podczas nurkowania suchą część Pou Meyssens. Znajduje się ona około 900m od otworu wejściowego. W tamtym roku musieliśmy zawrócić w odległości około 100m od tego miejsca. Tym razem cel został osiągnięty. To był naprawdę udany dzień.
Warunki w jaskini były zmienne. Od przeciętnych 4-5m do bardzo dobrych 8-10m. Spory tłum na skuterach na pewno nie wpływał pozytywnie na ich poprawę. Spod jaskini zabraliśmy się praktycznie ostatni. Pozostało tylko auto ekipy nocującej w suchych częściach
Kolejna jaskinia i spotkanie „naszych”. Podczas poprzedniej wyprawy to w tym miejscu Kasia i Wojtek stali się prawdziwymi jaskiniowcami. Mają więc sentyment do tej jaskini.
Tym razem celem nurkowania było osiągnięcie studni, która rozpoczyna się w okolicy 900m od otworu. Warunki były niezłe udało się więc osiagnąć zamierzony punkt. Całe nurkowanie trwało ponad 140 minut. Jak na samotny wynik, z płetwy i na OC jestem bardzo zadowolony. Na kolejny rok wrócę z odpowiednimi gazami i studnia będzie moja. Dotarcie do suchej części to raczej odległy plan na przyszłość i jeden z celów.
Wyjazd nie mógł się obejść bez wizyty w tym wspaniałym miejscu. Z punktu widokowego na wzgórzu roztacza się niezapomniany widok. Równie malownicza jest droga dojazdowa do miejscowości. Samochód warto zostawić na darmowym parkingu na samym dole. Dzięki temu zaoszczędzisz na opłatach za parkowanie.
Poświęciliśmy całe popołudnie na zwiedzanie i oczywiście na zakup pamiątek. Trzeba powiększyć kolekcje noży o kolejnego Opinel’a. Pomimo, że to już kolejna wizyta w tym miejscu, dopiero w tym roku znaleźliśmy więcej czasu na wizytę w wyższych partiach miasteczka. Na pewno warto bo widoki są niezapomniane.
Kolacja w jednej z restauracji była wspaniałym zwieńczeniem tego dnia. Dobre wino, jagnięcina i lody na deser spowodowały prawdziwy błogostan. Ekipa w komplecie stawiła się na to towarzyskie wydarzenie tygodnia.
Przejechaliśmy łącznie 4300 km. Wypiliśmy kilka butelek francuskiego wina 😉 i zjedliśmy zapewne parę kilogramów lokalnych serów. Oczywiście najważniejsze były nurkowania i zbieranie nowych doświadczeń. Cel ten został osiągnięty w 95% procentach. Jedynie nie udało się zrealizować planów na głębokie nurkowania tmx.
Warunki w jaskiniach naprawdę dopisały, co przełożyło się na osiągane wyniki. Nie sposób podziękować nowemu kucharzowi wyprawy, którym jednogłośnie został okrzyknięty Daniel. Cudowny rosół, ziemniaczki z kefirem i jajkiem to dania, które na długo zapamiętamy. Zdecydowanie prosimy o więcej.
Pozostałe miejsce w aucie jak zwykle zostało szybko zajęte przez wielkie reklamówki z serami, winami i lokalną kiełbasą.
Wyjazd zaliczam do bardzo udanych i już nie mogę się doczekać przyszłego roku. Czas zacząć planowanie.
wieczny
Instruktor w Black Angel Divers
Autor artykułów o tematyce nurkowej. Pasjonat, nurek techniczny i jaskiniowy. Szkoleniowiec, instruktor nurkowania technicznego i rekreacyjnego federacji SSI/IANTD oraz pierwszej pomocy DAN/EFR. Zafascynowany mrokiem i zimnym pięknem francuskich i włoskich jaskiń. Swoje nurkowania realizuje zarówno z użyciem obiegów otwartych jak i zamkniętych.